- autor: socasino, 2013-10-06 19:14
-
ORŁOWIANKA-KOLOROWI 3:4
(1:2)
W 7 kolejce piłkarze Kolorowych udali się do Orłowa, by tam z miejscową Orłowianką stoczyć bój o mistrzostwo B-klasy. Cel był tylko jeden- zdobycie kompletu punktów.
Od pierwszej minuty obie strony starały się wywrzeć jak największą presję na przeciwniku. Jako pierwsi okazję do zdobycia gola mieli goście. Po niepewnej interwencji bramkarza gospodarzy, piłka uderzyła w słupek. Niestety, to nie my cieszyliśmy się z zdobycia gola jako pierwsi. Miejscowi przeprowadzili składną akcję, szybko przedostali się z futbolówką w okolice naszego pola karnego. Napastnik Orłowa, otrzymał precyzyjne podanie, obrócił się z piłką i dość silnym strzałem zaskoczył Krzysztofa Sarneckiego. Szkoda, że w tej sytuacji biernie zachowali się nasi obrońcy. 4-5 minuta i było 1:0 dla miejscowych. W dalszej części pierwszej połowy, piłkarze z Orłowa groźni byli już tylko po stałych fragmentach gry.
OD momentu straty bramki lekką przewagę uzyskali Kolorowi. Od czasu do czasu nękając niepewną obronę przeciwnika, która często ratowała sytuację wybijając futbolówkę na auty, rzuty rożne. To właśnie po jednym z takich kornerów Krusza doprowadziła do remisu. Świetnym strzałem popisał się Patryk Hes. W 10 minucie stan rywalizacji 1:1. Po wyrównującej bramce zrobiło się odrobinę nerwowo w szeregach Orłowian (niestety to zachowanie udzieliło się też podopiecznym pana Nawrockiego). Stan 1:1 widniał aż do około 35 minuty. Wtedy to niesamowite szczęście dopisało Mateuszowi Siborze, który niwygodne podanie pomocnika zamienił na bramkę. Wystarczyło bardzo delikatne dotknięcie futbolówki, by skutecznie zmylić Marcina Klawczyńskiego. Na przerwę Kolorowi schodzili do szatni z przewagą jednej bramki.
Niestety szybko tą zaliczkę roztrwonili. Gospodarze mając na uwadze fakt, że sił wystarczy im tak naprawdę na kwadrans, może max 20 minut, już od pierwszego gwizdka zdecydowanie zaatakowali. Zaowocowało to 2 bramkami, obie po stałych fragmentach gry. Raz jednemu z naszych obrońców przydał się okropny kiks i padł gol, który nigdy nie powinien. Prosto z rzutu rożnego. 2 bramkę straciliśmy po strzale głową. Dośrodkowanie z prawej strony, błędy w kryciu-wszystko to zdecydowało, że Krzysztof Sarnecki musiał sięgać po piłkę do siatki po raz 3 w tym spotkaniu. Na szczęście po raz ostatni.
Gospodarze mieli jeszcze kilka groźnych sytuacji, jednak fart ich opuścił. Do końca meczu bramki zdobywali już tylko goście. Co rusz Dawid Nowak czy Patryk Hes przeprowadzali bardzo groźne akcje. To właśnie strzał tego pierwszego dobił wślizgiem Sławek Szwed. Znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie. Gratulujemy zdobycia pierwszej bramki :). Wynik meczu ustalił Mateusz Sibora strzelając praktycznie do pustej bramki. Ogromny wkład w tej akcji miał Kamil Wąsowski.Brawo za walkę do końca.